„Wchodził do mojego pokoju i – wykorzystując czułość oraz łączącą nas więź, nadużywając zaufania, jakim go darzyłam – całkiem łagodnie, bez przemocy, zakorzeniał we mnie milczenie.”
To jedna z najtrudniejszych lektur, jakie przyszło mi przeczytać w tym roku. Autorka, opowiadając swoją historię, nie przedstawia się jako mała, przestraszona dziewczynka uwięziona w mroku, lecz jako dojrzała kobieta – gotowa przemówić, zrzucić z siebie wstyd, winę i horror, który przeżyła. ⠀To wstrząsająca historia o dysfunkcyjnej rodzinie z wyższych sfer Francji. W rodzinie inteligencja była stawiana ponad wszystko – jeśli ojczym postępuje w brutalny sposób, to rzekomo po to, by „czegoś ich nauczyć”. Oszołomieni wydarzeniami lat 80., wolą milczeć – i właśnie wtedy podstępnie uruchamia się mechanizm milczenia. ⠀
Największą siłą tej książki jest jej zwięzłość. Chaotyczna, fragmentaryczna proza sprawia wrażenie surowego szkicu, co jednak tylko podkreśla autentyczność i szczerość narracji. Na 170 stronach znajdziemy momenty, w których jedno słowo potrafi zawrzeć cały ból i sens. Jesteśmy wrzuceni w świat autorki jako obserwatorzy jej wspomnień, emocji, relacji z matką, ojcem, dziadkami, rodzeństwem. ⠀ ⠀ ⠀ ⠀ ⠀ ⠀ ⠀ ⠀ ⠀ ⠀ ⠀ ⠀ ⠀ ⠀ ⠀ ⠀ ⠀ ⠀ ⠀ ⠀ ⠀
Lektura jest smutna, szybka, pozbawiona upiększeń. Narracja surowa – przypomina mi „Mur duchów” Sarah Moss – a za tą surowością kryje się tragizm i emocjonalny ciężar obu historii. Kouchner nie boi się mówić wprost o kazirodztwie. To książka ryzykowna i niebezpieczna, ale potrzebna. Oczyszczająca. I bardzo ważna. Dziękuję @wydawnictwoczarne za egzemplarz recenzencki i kolejną treściwą lekturę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz