„Bastion. Ocalałe dusze” oferuje nam mnóstwo nowych postaci, które wzbogacają historię. Rozproszeni ocaleni zaczynają łączyć siły w zrujnowanej Ameryce. Zmęczeni, ale zdeterminowani — szykują się na starcie z tajemniczym, „Mrocznym Człowiekiem”. Aby mieć szansę w tej walce, potrzebują kogoś, kto ich zjednoczy i stanie naprzeciw ciemności.
W końcu nasi bohaterowie dotarli do domu Matki Abigail. Tak bardzo ją uwielbiam, że aż trudno mi to wyrazić. Jej aura znana z książki została w komiksie przedstawiona niesamowicie.
Cały czas jestem pod dużym wrażeniem komiksowej adaptacji „Bastionu”. Naprawdę oddaje sprawiedliwość materiałowi źródłowemu. Widzimy również więcej snów bohaterów — teraz nabierają one jeszcze większego znaczenia dla fabuły.
Wiem, że trzeci tom miał trudne zadanie, bo to moment, w którym trzeba wprowadzić wielu nowych bohaterów i połączyć ich relacje z postaciami znanymi wcześniej. Mimo to nie było chaotycznie — według mnie narracja i ekspozycja były poprowadzone starannie (choć muszę przyznać, że czytałem książkę, więc trudno mi ocenić, jak odebrałby to ktoś bez takiego zaplecza).
Postacie i ilustracje są nadal spójne z poprzednimi tomami, a styl narracji — szczególnie pod koniec — jest najwyższej klasy i sprawia, że czytelnik chce śledzić dalej podróż bohaterów.
Jesteśmy już na półmetku sześciotomowej serii i myślę, że można śmiało powiedzieć: jest dobrze. Znajdujemy się dokładnie tam, gdzie powinniśmy.
Dobro i zło wkrótce się zderzą, frakcje się uformowały, a najlepsze dopiero przed nami. Jesteście gotowi? Ja nie mogę się doczekać czwartego tomu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz