Horror w 2025 roku ma się świetnie! To być może najstarszy i najtrwalszy gatunek ery powojennej, który dziś rozkwita na nowo jako jedno z głównych źródeł estetycznej stymulacji. Groza przeniknęła wszystkie media – od filmów, seriali i gier po literaturę, która bez problemu trafia nawet na półki supermarketów. Strach staje się nieprzewidywalny, coraz bardziej estetyzowany i zaskakująco nowoczesny.
Jednymi z ciekawszych książek, jakie ostatnio przeczytałem, są „NOS4A2” oraz „Horrorstör”. Pierwsza opowiada o nadprzyrodzonym złu w stylu Kinga, splecionym z psychologiczną opowieścią i świątecznym koszmarem, druga to horror rozgrywający się w sklepie stylizowanym na Ikeę – z jednej strony zabawna i pastiszowa, z drugiej naprawdę ciekawa. Z kolei „Final Girls” bierze klasyczny trop slashera – finałowej dziewczyny, która przeżyła masakrę – i zderza ze sobą wiele takich postaci w jednej historii, która rozgrywa się po latach (uwielbiam).
Ostatnio zaskoczył mnie też powracający z pełną siłą motyw klauna w kinie grozy. Tzw. „Art the Clown” widzimy w serii „Terrifier”. Obok niego wciąż obecny jest Pennywise ze „To”, a także coraz popularniejszy za sprawą filmu: „Clown in a Cornfield”.
Warto też zwrócić uwagę na współczesny body horror, który coraz częściej skupia się na mrocznej stronie piękna. Filmy takie jak „Brzydka siostra”, „Substancja” czy mniej znane, lecz wciąż szalone „Grafted” pokazują, jak destrukcyjna może być obsesja na punkcie wyglądu, cielesności i tożsamości.
Co ciekawe, mimo wszystkich tych zmian, struktura opowieści grozy rzadko ulega rewolucji. Nadal wracamy do znanych lęków: krwiożerczych rekinów, lewitujących dziewczynek, opętanych mężczyzn z siekierą, samotnych wampirów czy przerażających stworzeń z kosmosu, jak w „Obcym” czy „Coś”. To archetypy, które wciąż działają – niezależnie od tego, jak zmienia się świat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz