sobota, 22 lutego 2025

Lost Records: Bloom & Rage Tape 1 - review


Lost Records: Bloom & Rage is a choice-based game where we influence the fate of four girls. In 1995, something unimaginable and mystical happened that changed their lives during that summer. It was so tragic that they decided to never see each other again.

But suddenly, in 2022, one of them receives a box with the message: "I was there, I remember, I remember Bloom and Rage"—the name of the band they formed in 1995. What could have gone wrong? It’s up to us to decide how those fateful events of 1995 unfolded and how the relationships and destinies of the girls will end in 2022
.

Who will make it out without getting hurt? Who will you grow closest to, and who will you want to avoid after 27 years?? Who will you grow closest to, and who will you want to avoid after 27 years?  If you love games with a cozy atmosphere, while also being full of mystery and tension, The Tape 1 is perfect for you. Dontnod, as always, tackles important themes. In Lost Records, we have sisterhood, nostalgia, mystery, and a feminist approach to the narrative.

The gameplay mechanics are familiar to Life is Strange — we explore, talk to people, and make choices under time pressure. However, after five years, Dontnod brings freshness with the addition of an amazing camcorder feature and more natural dialogue system. In the game, you can form neutral, friendly, or even romantic relationships. Through your choices, you decide which girl you want to get closer to, and nothing is forced. You can ignore them or choose to build a deeper bond. This adds realism and depth to the story.


The characters are incredible. They have a lot of charm, can be funny, but also go through deeply emotional moments. They feel incredibly real. We follow the story of four girls: the bold Kat, the sensible and stoic Autumn, the playful yet fearful Nora, and the shy, nature-loving, film-obsessed Swann.

Dontnod was right when they said the entire group of girls was designed so that any of the girls could be the playable protagonist. Thanks to the timeline feature, through objects and background conversations, we learn much more about each of them. Every girl has her own problems, dreams, and decisions that impact your story.

The narrative references are clear, with the creators drawing from sources like:

Twin Peaks (tv show), 
- The Craft (movie),
- I Saw the TV Glow (movie),
- Sharp Objects (tv show),
- It (book, movies),
- Oxenfree (game).



These inspirations are reimagined in a unique style. Fans of these works will find much to appreciate here. The Easter eggs and nods to pop culture in films and music are truly abundant, making the game a treasure trove for any pop culture enthusiast. Another aspect that amazed me was the creation of new fictional bands, films, and media within the game world—it’s a brilliant move that adds a whole new level of immersion, making it feel like you could actually visit Velvet Cove. And oh my God, how much I wish I could. 

Make sure to use these features – they’re not just about pushing the story forward but also about adding depth to Swann’s life and the narrative. Later on (through camcorder), we see how a mysterious, pink, magnetic force affects our gift... almost magical quality, as if the camcorder itself is under the spell of this enigmatic power. It’s a fascinating blend of the ordinary and the supernatural, adding layers of intrigue to the story.

If you're a fan of exploration, collectibles, and reading everything around you, you're in for a real treat. For the average player, the game offers a 10 to 12-hour experience (though we currently only have Tape 1 that is around 5 - 6 hours) - I spent 4-5 hours on just half of Tape 1 without even collecting everything!! It’s amazing how long you can stay immersed in this story or alternatively, completely ignore it. Compared to other games like Double Exposure, where there was no true exploration, Tape 1: Bloom offers a rich world that's worth delving into.


The game also stands out in terms of its graphics. I thought True Colors and Life is Strange 2 were beautiful, but Lost Records raises the bar. We have more details, and the lighting is on point, without anything looking unnatural or weird. The shots are as beautiful as paintings, especially in close-ups. I took over 250 screenshots, and this is only Tape 1....

The music was originally composed by Dontnod in collaboration with three bands: Milk & Bone, Nora Kelly Band, and Ruth Radelet, Nat Walker, and of course, Adam Miller. The dream pop and punk genres fit perfectly with the vibe of this game (It’s definitely worth checking out these bands on Spotify).

I absolutely love this game. It gives me everything I need. This is a truly new world with a different vibe compared to Life is Strange 1 and 2, yet it still carries some of their essence. I feel attached to these characters on the same level as Sean, Daniel, Cass, Chloe, Karen, Brody, and Lyla—which is insane, considering this is only the first part of the game, and I will repeat myself every single time!! They are so beautifully written that it feels natural to care about them.

The structure of the dual narratives is well-executed without becoming messy. Nothing gets lost or confusing—everything is clear and easy to follow. The story’s structure doesn’t lose focus halfway through; it’s all carefully thought out and well-organized, allowing us to absorb each piece of information as it unfolds in a seamless order. Every emotion that Tape 1 stirred in me was filled with joy, nostalgia, and a bittersweet longing for those unknown times, mixed with a desire for the day spent with friends to never end. But as you know, such days seem to slip through our fingers. Lost Records is already a new IP with its own unique style and ambitious plans. 

For me, Tape 1 is a 9/10 experience. I'm saving the perfect 10/10 for Tape 2: rage because as I believe the second part will bring everything to perfection. I can't wait to see what happens next. Fans of narrative-driven exploration games are in for a treat. Thank You, Dontnod. This is art. 


                                                       See You in Hell!
  


piątek, 14 lutego 2025

PŁUCA - Pedro Gunnlaugur Garcia

Jóhanna od dawna nie ma kontaktu z ojcem, ale pewnego wieczoru postanawia otworzyć prezent, który od niego dostała– epicką sagę z historią jej rodziny. Opowieść o rodzinnych sekretach prowadzi od malowniczej Toskanii na początku I wojny światowej, przez Toronto, gdzie ważą się losy imigrantów, aż po Reykjavík w niedalekiej przyszłości. Kim byli przodkowie Jóhanny i co łączy włoskie latające kobiety z oliwkami i islandzkim kogutem?



"Płuca" to nie tylko opowieść o rodzinie – to przede wszystkim głęboko poruszająca podróż przez emocje, które targają każdym z nas. Płuca” są podróżą przez pokolenia, gdzie oddychanie staje się rytuałem, sposobem na odnalezienie równowagi w najbardziej burzliwych czasach.


Islandia, z jej surowym, dzikim pięknem, staje się nie tylko tłem, ale też symbolem samotności, wyzwań i potężnej natury. To miejsce, gdzie bohaterowie zmagają się z życiem, a jednocześnie odnajdują coś pierwotnego, co ich łączy – z ziemią, z naturą, z samymi sobą. Akcja toczy się również w innych miejscach – Kanadzie, Wietnamie, Włoszech – ale to Islandia nadaje opowieści niepowtarzalny rytm. Jest jak oddech: zimny, surowy, ale niezbędny do przetrwania. Czas i miejsce w tej powieści mają wymiar niemal mityczny – epoki i miejsca mieszają się, pokazując, że relacje rodzinne są ponadczasowe.


Pedro Gunnlaugur mistrzowsko splata realizm z elementami magicznymi, które wkradają się w życie bohaterów tak, jakby były naturalną częścią ich codzienności. Gigantyczny kogut, latające kobiety, mistyczne wizje – te elementy nie są tylko ozdobą, ale głęboko odzwierciedlają wewnętrzny świat postaci. Książka, choć pełna surowych emocji, przywodzi na myśl mistrzostwo literatury realizmu magicznego, jak w "Sto lat samotności" (które, tak jak wielu, uwielbiam nad życie). Gunnlaugur, podobnie jak Márquez, tworzy świat, w którym magia jest jedynym sposobem na uchwycenie głębokiego bólu i niepewności, z jakimi mierzą się bohaterowie. To właśnie te elementy nadają powieści niesamowitą głębię i uczucie, że rzeczywistość nie ma jednoznacznych granic.


Autor zmusza nas do wejścia w świat bohaterów, gdzie każdy oddech jest walką o życie, a każda relacja próbą znalezienia siebie nawzajem w świecie pełnym ciszy i nieporozumień. Bohaterowie tej książki to serce tej historii – głęboko niedoskonali, zranieni przez życie, ale niezwykle autentyczni. Sara, Pall, Anna, Aleks – każda z tych postaci nosi w sobie ciężar swoich doświadczeń, a jednocześnie tęsknotę za miłością i zrozumieniem. To postacie pełne sprzeczności – kruche, ale waleczne; samotne, ale poszukujące bliskości. Sara z jej mistycznymi wizjami i Pall, skrywający ból, to postacie, które dotykają duszy, zmuszając nas do konfrontacji z własnymi uczuciami. Po lekturze "Płuc" czułem się rozbity, ale w dobrym tego słowa znaczeniu – książka zmusiła mnie do refleksji nad własnym życiem, nad tym, jak my sami oddychamy, zarówno fizycznie, jak i metaforycznie. Gunnlaugur stworzył powieść, która na długo zostaje w pamięci – pełną bólu, ale też niezwykle piękną. To książka, która rani i leczy jednocześnie, pokazując, że nawet w najbardziej zrujnowanym świecie można znaleźć momenty ciszy, w których znów zaczynamy oddychać Gunnlaugur zasługuje na Islandzką Nagrodę Literacką. Polecam ją każdemu, kto szuka czegoś więcej niż zwykłej rodzinnej sagi – to książka, która dotyka duszy.


Czytając o bohaterach, czułem, jakbym oddychał razem z nimi – ich radości napełniały mnie ciepłem, a ich tragedie ściskały za gardło. Sara, Pall, Anna i Aleks stają się jak bliscy przyjaciele, których losy śledzisz z zapartym tchem. Ich kruchość, niepewność i walka z życiem sprawiają, że czujesz ich ból jak własny. Momentami miałem ochotę krzyczeć z frustracji, gdy postacie nie potrafiły się porozumieć, a innym razem łzy same napływały mi do oczu, gdy ich miłość lub strata okazywały się tak prawdziwe, jak życie samo.


Magiczny realizm, który przenika tę powieść, nie jest jedynie ozdobnikiem – to narzędzie, które pogłębia emocjonalny wymiar opowieści. Symboliczne elementy, takie jak oliwki, które jednocześnie ratują i niszczą, czy gigantyczny kogut, który wydaje się być ucieleśnieniem strachu, dodają warstwy uczuć, które trudno wyrazić słowami. To właśnie te magiczne motywy sprawiają, że czytelnik czuje się, jakby dotykał czegoś większego, czegoś, co wykracza poza zwykłą ludzką egzystencję. Książka nie boi się pokazywać ciemnych stron życia – samotności, rozpaczy, poczucia winy – ale jednocześnie daje iskierkę nadziei. To nadzieja, która płynie z prostych chwil: z uśmiechu między rodzeństwem, z ciszy, którą dzielą kochankowie, z oddechu, który łączy nas z życiem.


Po zamknięciu książki długo siedziałem w milczeniu, czując, jak emocje we mnie buzują. To nie była zwykła lektura – to było doświadczenie, które zostaje w sercu na zawsze. "Płuca" to książka, która nie tylko opowiada historię, ale także dotyka twojej duszy, przypominając, że życie, mimo wszystkich swoich trudności, jest piękne właśnie dlatego, że jest tak kruche i ulotne. Jeśli szukasz powieści, która nie tylko poruszy twoje serce, ale także sprawi, że poczujesz się bardziej żywy, "Płuca" są właśnie dla ciebie. To książka, która oddycha razem z tobą – i która na długo pozostaje w twoich myślach, jak echo oddechu, który nigdy nie ustaje. 

niedziela, 9 lutego 2025

💙 LIGHT NOVEL - SUZUME, czyli dziewczyna zraniona przez życie, lecz pełna nadziei – wyrusza w podróż, by odnaleźć nie tylko magiczne drzwi, ale i siebie samą. 💙

      Suzume” to niezwykła opowieść drogi, która przenosi nas do świata balansującego między codziennością a elementami apokaliptycznymi. Całą historię poznajemy z perspektywy Suzume, dziewczyny, która podczas swojej podróży musi zmierzyć się nie tylko z magicznymi wydarzeniami, ale i z własnymi, głęboko skrywanymi emocjami.


Autor, czerpiąc inspirację z tragicznych wydarzeń, takich jak trzęsienie ziemi i tsunami w regionie Tohoku w 2011 roku, z powodzeniem przenosi na powieść  uczucia niepewności, smutku, ale też nadziei, które towarzyszą ludziom dotkniętym takimi katastrofami. Styl powieści jest prosty i płynny, choć momentami może wydawać się zbyt przerysowany. Mimo to, gdy pojawiają się zwroty akcji, potrafią zaskoczyć czytelnika, budując napięcie i emocjonalne zaangażowanie.


            Suzume, jako główna bohaterka, to postać pełna uroku. Jej sposób myślenia, wgląd w emocje i zabawne przemyślenia sprawiają, że jest bardzo łatwa do polubienia. To właśnie możliwość zanurzenia się w jej myślach sprawiła, że pokochałem powieść bardziej niż film, czego się nie spodziewałem. Relacje między Suzume a innymi postaciami, w tym jej ciotką i tajemniczym Sōtą, są przedstawione z dużą subtelnością i wyczuciem. Najbardziej poruszyła mnie jednak sama podróż Suzume i jej zmagania z żałobą. W książce pojawia się również delikatny wątek romantyczny, choć jego rola jest marginalna i nie dominuje nad główną fabułą. Suzume to przede wszystkim opowieść o jej osobistym rozwoju, żałobie i akceptacji przeszłości. W trakcie tej podróży Suzume spotyka na swojej drodze kilka interesujących postaci, które nie tylko wzbogacają jej przygody, ale także dają jej możliwość przemyślenia swojego życia i przyszłości.


            Nie brakuje tu również zabawnych elementów – choćby gadające koty i gigantyczne robaki – które nadają fabule lekkości, choć mogą nieco kontrastować z poważniejszymi tematami. Jednakże, warto wspomnieć, że książka nie ucieka od typowych dla anime zabiegów fabularnych, takich jak dialogi pełne „ah” i „oh” czy motyw podążania za tajemniczym, przystojnym nieznajomym. Suzume, podobnie jak w wielu japońskich animacjach, ślepo podąża za chłopcem, którego praktycznie nie zna, co jest dość charakterystycznym elementem tego rodzaju opowieści. Mimo tego, te typowo anime akcenty nie przeszkadzają w odbiorze i są raczej urocze, dodając całości pewnej nostalgicznej lekkości.


            Choć punkt kulminacyjny mógłby być nieco bardziej rozwinięty, zakończenie jest klarowne i satysfakcjonujące, a rozwiązanie historii pozostawia czytelnika z poczuciem zamknięcia i nadziei. Zdecydowanie polecam tę powieść zarówno dla młodszych, jak i starszych czytelników. Książka jest napisana prostym językiem, co czyni ją łatwo przystępną, a zarazem głęboką w swojej treści.


            Kończąc „Suzume”, myślałem o niej jako idealnym przykładzie literatury, która mogłaby obudzić w dzieciach zamiłowanie do czytania. Współczesne polskie lektury, choć wartościowe, często wymagają od dzieci zbyt wiele – skomplikowanego języka i głębokiej interpretacji, co może sprawić, że stracą zapał do literatury już na wczesnym etapie. „Suzume” natomiast, dzięki swojej magii i emocjom, w naturalny sposób przyciąga uwagę. Ta lekka, a jednocześnie wzruszająca opowieść potrafi przemówić do młodych odbiorców, oferując im nie tylko przygodę, ale i refleksję nad trudnymi uczuciami, które są im bliższe, niż mogłoby się wydawać. Dzięki takiej literaturze dzieci mogłyby łatwiej wejść w świat książek, ucząc się, że czytanie to nie tylko obowiązek, ale także przyjemność i szansa na odkrywanie nowych, fantastycznych światów.


            Podsumowując, „Suzume” to książka, która spodoba się każdemu, kto ceni sobie historie o odkrywaniu samego siebie, połączone z magicznym realizmem. Jej prostota i bogactwo emocjonalne sprawiają, że jest to lektura obowiązkowa, szczególnie dla nastolatków. Choć nie przepadam za fantastyką, opowieść o magicznych drzwiach jako metaforze rozwoju i akceptacji przeszłości całkowicie mnie urzekła. Niezależnie od tego, czy najpierw obejrzysz film, a potem sięgniesz po książkę, czy odwrotnie – "Suzume" to historia, która zostaje w sercu na długo.


Dziękuję za współpracę STUDIO JG! 💗