
Siedmioletnia Wen i jej dwaj Ojcowie spędzają letnie wakacje w spokojnej i odizolowanej Chatce w New Hampshire, kiedy do środka wpadają cztery osoby. Twierdzą, że ostateczne zniszczenie świata spoczywa w ich rękach, a apokalipsę można powstrzymać tylko wtedy, gdy Wen i jej rodzina zdecydują się zrobić coś naprawdę nieprawdopodobnego. Jak można się spodziewać, obaj mężczyźni odmawiają, i wtedy historia przybiera mroczny i nieoczekiwany obrót. Pełna mrocznego napięcia, paranoi i strachu. Czy można zaufać czwórce nieznajomych?
Historia jest bolesna, ale pokazuje prawdziwą miłość i rodzinne oddanie.
Autor umiejętnie sprawia, że jego postacie stają się rzeczywistością, a to powoduje, że przemoc, która przyjdzie później w książce, jest o wiele gorsza. Podobały mi się przerywniki fabularne w przeszłość, gdzie dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy o życiu Erica i Andrew. Uwielbiam to, jak widzimy niektóre wydarzenia oczami Wen, a także sposób, w jaki rodzice rozumieją, to co się dzieje. Cała trójka od początku historii wzbudziła we mnie sympatię, więc trzymałem kciuki o wyjście cało z napadu.
Książka jest pięknie napisana. Pierwszy rozdział jest przerażający.
Podobało mi się przejście ze słodkiej i uroczej dziewczynki do tajemniczego ogromnego mężczyzny z dziwnym przedmiotem w ręce. Według mnie Wen ma więcej możliwości! Chciałem jej jeszcze więcej, była sprytnie napisaną siedmiolatką, była realistyczna, jak i sympatyczna. Andrew i Eric byli również dobrze poprowadzeni, choć nie od razu zapadli mi w pamięć-nie mogłem wymyślić żadnych charakterystycznych cech osobowości, z głowy.

Jestem ciekawy, czy Wy, mimo ograniczonej liczby bohaterów, czuliście niepokój, nadejście zagłady? Czy zostało według Was to dobrze poprowadzone?
Ocena w skali 1 do 6 gwiazdek:
Ocena w skali 1 do 6 gwiazdek:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz