sobota, 18 kwietnia 2020

Chata na krańcu świata



Siedmioletnia Wen i jej dwaj Ojcowie spędzają letnie wakacje w spokojnej i odizolowanej Chatce w New Hampshire, kiedy do środka wpadają cztery osoby. Twierdzą, że ostateczne zniszczenie świata spoczywa w ich rękach, a  apokalipsę można powstrzymać tylko wtedy, gdy Wen i jej rodzina zdecydują się zrobić coś naprawdę nieprawdopodobnego. Jak można się spodziewać, obaj mężczyźni odmawiają, i wtedy historia przybiera mroczny i nieoczekiwany obrót.  Pełna mrocznego napięcia, paranoi i strachu. Czy można zaufać czwórce nieznajomych?
Powiem Wam, że jest bardzo dobrze. Tremblay Wykonał świetną robotę. Jego sposób dzielenia się wydarzeniami sprawił, że zastanawiałem się, co bym zrobił w tej sytuacji. Cała akcja odbywa się w jednym pomieszczeniu i ani razu nie poczułem się znudzony, interesujące opisy z dużą ilością przymiotników ciągły mnie przez powieść dalej.



Historia jest bolesna, ale pokazuje prawdziwą miłość i rodzinne oddanie.

Autor umiejętnie sprawia, że ​​jego postacie stają się rzeczywistością, a to powoduje, że ​​przemoc, która przyjdzie później w książce, jest o wiele gorsza. Podobały mi się przerywniki fabularne w przeszłość, gdzie dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy o życiu Erica i Andrew. Uwielbiam to, jak widzimy niektóre wydarzenia oczami Wen, a także sposób, w jaki rodzice rozumieją, to co się dzieje. Cała trójka od początku historii wzbudziła we mnie sympatię, więc trzymałem kciuki o wyjście cało z napadu.


Książka jest pięknie napisana. Pierwszy rozdział jest przerażający.

Podobało mi się przejście ze słodkiej i uroczej dziewczynki do tajemniczego ogromnego mężczyzny z dziwnym przedmiotem w ręce. Według mnie Wen ma więcej możliwości! Chciałem jej jeszcze więcej, była sprytnie napisaną siedmiolatką, była realistyczna, jak i sympatyczna. Andrew i Eric byli również dobrze poprowadzeni, choć nie od razu zapadli mi w pamięć-nie mogłem wymyślić żadnych charakterystycznych cech osobowości, z głowy.


To nie jest tak naprawdę krwawa ani nadprzyrodzona opowieść, bardziej psychologiczna i działa emocjonalnie na trzystu stronach.



Różne elementy fabuły-kultowe zachowanie, ustronna okolica katastrofalny koniec świata, wzajemne oddziaływanie religii i seksualności oraz nieuchronna paranoja-są podstawowymi elementami tego gatunku i działają dobrze w tym połączeniu. W narracji jest kilka dużych wstrząsów, a zakończenie z pewnością jest emocjonalne. Nie chcę mówić zbyt wiele o tej historii,  Powiem tylko tyle, że znajdziemy tu taki rodzaj zakończenia, który zachęca czytelnika do samodzielnego decydowania o ostatecznym wyniku, co jest świetnym, osobistym doświadczeniem. - bomba. Polecam! Jest to dobry thriller psychologiczny. Bawiłem się świetnie, książka dała mi wiele wrażeń. Podobała mi się szalona jazda, w którą zabrał mnie autor.



Jestem ciekawy, czy Wy, mimo ograniczonej liczby bohaterów, czuliście niepokój, nadejście zagłady? Czy zostało według Was to dobrze poprowadzone?

Ocena w skali 1 do 6 gwiazdek:

niedziela, 12 kwietnia 2020

Ostatnia Godzina

  Wezuwiusz powoli budzi się ze snu i zaczyna kasłać gorącym pyłem, zapowiadając potężną erupcję. W Australii dochodzi do zdumiewających i niebezpiecznych zmian klimatycznych. Nad Amsterdamem zbierają się czarne chmury – straszliwa burza zdaje się zwiastować nieuchronny koniec świata. Mercy to poukładana lekarka i wrażliwa idealistka, Alex jest niepokornym pragmatykiem, za którym ciągnie się brzydki cień skomplikowanej przeszłości.
Historia świata  pisze się dosłownie na ich oczach – tu i teraz, w bieżącej chwili.
Nadciąga moment ostatecznej próby – wszystko wskazuje na to, że wybór pomiędzy potępieniem a zbawieniem leży właśnie w rękach Mercy i Alexa,  a stawką w tej groźnej rozgrywce są ich własne dusze. Ryzyko jest olbrzymie, a zwycięstwo obłąkańczo niepewne. Wrogowie nie śpią, zdrowy
 racjonalizm nie wystarczy, czas ucieka i każda godzina może być tą ostatnią…



*Recenzja zawiera SPOILERY*

Czy debiut Bestselerek sprostał oczekiwaniom? Przeanalizujmy to po kolei.

Cóż, pierwsza część stała się dość powtarzalna i pogrążona w nadmiernych nieinteresujących szczegółach.
Czasami zastanawiałem się, co będzie dalej, ale nigdy nie czułem się przestraszony, ani podekscytowany. Zabrakło mi uderzających scen. Serce powinno pompować, powinienem stać na krawędzi siedzenia, a strony powinny się przewracać. Jednak w tej książce moje serce nigdy nie przyspieszyło. Było wiele okazji, w których sceny mogły osiągnąć świetny poziom, ale tak nie było. Cała sprawa stała się bezcelowa, były jakieś dwie lub trzy sceny, które nieco się podniosły, ale potem znowu się przewróciły
i to było naprawdę rozczarowujące.
Postacie były w porządku, w tym sensie, że tak naprawdę się z nimi nie identyfikowałem, ale grały swoje role. Nie ma absolutnie żadnych niespodzianek ani chwil terroru. Nie łączyłem się z żadną postacią ani nie współczułem cierpiącym ludziom. Na pewno chciałbym ujrzeć więcej bohaterów i osób do identyfikacji. Chciałem, żeby ktoś zrobił coś interesującego, zaskakującego. Nie dostaliśmy żadnego dokładnego tła, scenerii, brak reakcji innych ludzi. Nikt nie reaguje, ludzie nie wpadają w panikę. Gdzie reszta świata?
Co sądzi świat? Cóż, tak naprawdę nie wiemy, ponieważ książka nie wychodzi poza grupkę wyjątkowych osób. Dostaliśmy tylko wiadomości telewizyjne, a to jest bardzo ważne, i dziwne, że nie zostało to dobrze poprowadzone w książce liczącej ponad 600 stron.

Chociaż styl sformułowania jest elokwentny, piękny, nie zachwyca. (Nie ma co tutaj mówić o charakterystycznym stylu, to dopiero debiut!) Głównie wypełnia się on niepotrzebnymi opisami. Za dużo jest tu planowania niż faktycznego działania. I tak kończyły się one
najprostszym rozwiązaniem. Książka mogłaby z łatwością mieć mniej niż 400 stron, ale w rzeczywistości ma 650, co wydawało się bardzo przeciągnięte w tej uproszczonej historii. Zmuszałem się, ponieważ naprawdę chciałem uzyskać coś więcej z książki niż w rzeczywistości.
Po 300 stronach chciałem zniżyć oczekiwania, ale nadal dążyłem, próbowałem się jeszcze bardziej skupić i analizowałem szczegóły, ale przez to jeszcze bardziej się zawiodłem. Książka straciła tę ikrę. Czułem się, jakbym stał za ścianą. Koniec świata przeszedł obok mnie. Na moich myślach o OG szybko opadnie kurz.

Przechodząc do zakończenia - Akcja zostaje wyciszona w mało efektowny sposób. Wszystko się skończy i wraca do poprzedniego tempa przeciągania. Zakończenie było zbyt rozmyte, mało charakterystyczne, jak na powieść fantasty.
Czytając fantasy, nastawiam się na coś magicznego, wyjątkowego, coś, co nie przyjdzie nam od razu na myśl, sam punkt kulminacyjny po prostu sobie jest, i nie wnosi nic interesującego. Bohaterowie byli jacyś. Joanna dziecinna, Alex wątpliwie tajemniczy (tak bardzo mi szkoda olanej TESSY), wszyscy rozmazywali mi się w trakcie czytania. Tylko Mercy, która według mnie jest dobrze przeprowadzona, przeżyła przemianę na kartach powieści.
Także trzeba pochwalić umiejętność researchu. Autorki kilka razy zaskoczyły mnie swoją wiedzą (wątek biblijny).
Szczegóły dotyczące niektórych rzeczy, które się zdarzają, oraz tego, w jaki sposób łączy się z częściami prawdziwego świata, były bardzo dobre.


A ten świetny, według mnie jeden z lepszych opisów książkowych - zabija książkę. Gwarantował on niesamowite wrażenia, inicjował za dużo. Nawet wątek demoniczny nie napawał wrażeniami, było zbyt sielankowo.

Przechodząc do moich uprzedzeń.. Może to wina mojej niechęci do fantasy? Może szukałem elementu ludzkiego, który mógłby uczynić to zagrożenie realnym?
Chciałbym przeczytać więcej o tym jak (według autorek), może być delikatna krucha warstwa naszej cywilizacji i kultury oraz jak szybko ulega ona zatarciu w sytuacjach granicznych i kryzysowych. Było tego za mało. Chyba nie śledziłem poczynań dziewczyn uważnie, ponieważ myślałem, że chcą nam zafundować niesamowite wyobrażenie apokalipsy, a dostałem kolejny niewyróżniający się romans.
Nie jestem pewien, czy jestem bardziej rozczarowany książką, czy sobą. Chciałem cieszyć się i czytałem ją przez cały czas, robiąc notatki jak zwykle, ale bezskutecznie. Może moja opinia okaże się totalnym miszmaszem bez argumentów, ale chciałem uwolnić moje myśli, które siedziały mi w głowie przez dobry tydzień. Czuję się okropnie, pisząc to, ale takie są moje odczucia. Ulga po napisaniu, w końcu nastała. Chciałbym ją uznać, chociaż za jedną z tych książek, które są bardziej interesujące niż przyjemne, ale tak się nie stało. Mimo wszystko — jak na debiut jest to ciekawa pozycja. Wielowątkowa i z pewnością jest tu coś więcej niż sam romans i tło katastroficzne. Na pewno znajdziecie tu coś dla siebie. Nie jest to gatunek, w którym często nurkuję, więc prawdopodobnie źle zrobiłem, czytając ją.

Jeśli to przeczytacie-nie przejmujcie się, jedna negatywna recenzja spośród wielu pozytywnych nie ma znaczenia.
Ściskam Was mocno i trzymam kciuki za dalsze działania

W skali od 1 do 6 gwiazdek: